wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 3

Margaret .POV 

Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do wejścia. 
Gdy już byliśmy w środku dźwięk głośnej muzyki przeszedł moje uszy. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie. 

-Annie chodz po tańczymy. 

Pociągnęłam ją na parkiet i akurat wtedy muzyka ucichła. 

-Co jest ?-powiedziałam wkurzona. 

-Okey mamy konkurs!- zakrzyknął DJ. - Kto jest na tyle odważny,żeby zaśpiewać  na tym stole? -pokazał palcem na stół przed sceną. 

-Marie idz proooooszę!-błagała Annie. 
-Porąbało cię. Poza tym ja nie umiem śpiewać.
-Prooooooooooooszę- zrobiła minę zbitego psa. 
-Och no dobra. 

Podeszłam trochę bliżej sceny. 

-Ja jestem. -krzyknęłam a wszystkie oczy skierowały się na mnie.
-No to chodz śliczna- zakrzyknął a tłum zaczął wiwatować. 

Dostałam mikrofon od DJ i weszłam na stół. 

-Jak ci na imię?
-Margaret.- odpowiedziałam.
-Co nam zaśpiewasz?  . 

Zastanowiłam się chiwlę. 

-Zaśpiewam piosenkę Miley Cyrus - We Can't Stop. -odparłam. 

-Łooooo- zakrzyknął Dj puszczając wersję karaoke- O to Margaret z piosenką Miley Cyrus - We Can't Stop, kochani. 

Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam śpiewać. 
Dałam się ponieść atmosferze. 
Nawet ciut za bardzo... 


Justin.POV 

Rozmawiałem z Tobiasem o interesach.
Nagle usłyszałem przecudny śpiew. 
Zobaczyłem dziewczynę,która śpiewała na stole. 
Przypomniało mi się jak wpadłem na nią. 
Boże jej cycki są takie w chuj wielkie. 
Uśmiechnąłem się sam do siebie i zwróciłem się do Tobiasa.

-Zakład,że poderwę tą laskę w góra rok? 
-Margaret? Raczej nie sądzę ona jest bardzo nie dostępna. 

Margaret... Ona musi być moja. 

-Jeszcze zobaczysz koleś,że będzie moja. 
-No zobaczymy-zaśmiał sie. 

Kiedy zeszła już z tego stołu postanowiłem ją znaleźć.
Znalazłem ją przy barku. 

Złapałem jej nadgarstek i pociągnąłem w bardziej ustronne miejsce. 

-Co do cholery?- krzyknęła. 
-Shhhhhhhhh- powiedziałem przytykając palec do jej malinowych ust. 
-Kim ty kurwa jesteś? 
-Mam na imię Justin-uśmiechnąłem 
-Puść mnie -rozkazała. 
-Margaret nie złość się.-pogłaskałem jej policzek- Chciałem cię przeprosic. 
-Za co ty mnie... Hola hola -krzyknęła - Skąd wiesz jak mam na imię? 
-To zostanie moją słodką tajemnicą

Powoli zbliżałem swoją twarz ku jej pięknym ustom. 

-Jesteś taka piękna. -wyszeptałem i naparłem na jej usta. 

Próbowała odepchnąć mnie rękoma ale złapałem jej dłonie i przygwozdziłem do ściany. 
Jeździłem językiem po jej wargach także lekko je przygryzałem. 
Jęknęła w protoście ale bądzmy szczerzy. 
Nie miała szans na ucieczkę i dobrze o tym wiedziała.
Oderwałem się od niej rozkoszując się smakiem. 

-Mmmmmm- mruknąłem oblizując usta- Smakujesz jak malina mniam.-oblizałem jeszcze raz dolną wargę. 
-Pojebało cię.-wyszeptała próbując ustabilizować swój nie równy oddech. - Nie masz prawa do.. 
-Ależ mam-przerwałem jej- I zrobię to jeszcze raz. 

Odsunęła głową i odepchnęła mnie nogą. 

Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo

Złapałem szybko jej  ręke i przyciągnąłem do siebie. 
Położyłem dłonie na jej perfekcyjnym tyłku.
Nigdy nie widziałem takie dupy. 
Warta każdego grzechu tego świata. 

-Jeszcze się spotkamy Shawty. 

Pocałowałem ją namiętnie. 

-Prze...stań kur....wa -wyjąkała. 

Oderwałem się od niej. 

-Jeszcze za mną zatęsknisz- wyszeptałem jej do ucha.

Odeszłem od niej z uśmiechem na twarzy. 
Kiedy się całowaliśmy włożyłem do tylnej kieszeni jej spodenek kartkę z moim numerem telefonu. 
Jej numer dostałem od Tobiasa. 

Mówiłem,że tak łatwo się mnie nie pozbędzie.

Margaret.POV

Co to do cholery było?
I skąd on zna moje imię ??????
Jego twarz wydawała mi się znajoma ale nie wiedziałam dlaczego. 

Podeszłam do Annie zszkowana. 

- Co się stało Marie ?
- Nic Annie nic.  
- Marie wiem kiedy kłamiesz. Za długo cie znam.-zasmiala się - powiedz co jest grane
- Powiem ale nie teraz.
-Ok ale ten temat nie jest zamknięty.

Usiadłam obok Annie.
Zamówiłam sobie drinka i miałam właśnie powiedzieć jej co się stało gdzie nagle podszedł Tobias z tym całym Justinem

kurwa kurwa kurwa nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

-Cześć Tobias. A co za ciasteczko nam tu sprowadziles? 

Spogladala na Justina kątem oka a ja miałam ochotę ja spoliczkowac i powiedzieć jej co on chciał mi zrobić. 

-To jest Justin Bieber właściciel tego klubu.

ZE CO ZE KURWA JAK?!?!?!?!!?????!??!!!

Czyli właściciel tego klubu przygwozdzil mnie do ściany pocałował wbrew mojej woli przepraszał za nic i powiedział ze tak łatwo się jego nie pozbede? ???????

Wow myślałam, że bardziej dziwnie być nie może. 


- Justin poznaj Annie i....
- Margaret - dokończył za niego.

Wziął sobie krzesło  które stało przy stoliku u usiadł na przeciwko mnie.

-O kurwa.- krzyknął Tobias
-Co jest stary?-zapytał justin
-Zostawiłem swój portfel z dokumentami u ciebie w biurze. 
-To idź po niego.  Powiedział i rzucił mu kluczyki.
-Zaraz wrócę. 

Justin odwrócił się do mnie i położył rękę na moim udzie.

-Weź ta łapę- syknęłam zrzucając jego dłoń. 
-Kiedy cię calowalem wcale tak nie mówiłaś

Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek a Annie prawie oczy wyskoczyły z orbit
Pociągnął mnie za rękę przez co wylądowałam na nim.
Siedziałam przez to okrakiem na co on powiedział. 

-Cholera Shawty zobacz co ze mną robisz.

Nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie poczułam jego ''przyjaciela'' który dotykał moj tyłek.

-Puść mnie chce zejść -powiedzialam to jak najlagodniej choć miałam wielka ochotę strzelić mu w twarz 
-Nigdzie cie nie puszcze.. przybliżył swoje twarz. - Jesteś zbyt seksowna,żebym powzwolił ci odejść. 

Bardziej przybliżył swoją twarz (jeśli było to wogole możliwe)

-Będę cię całował ale powoli żebyś błagała o więcej- wyszetal

Wywrocilam oczami

-Nie mam takiego zamiaru.

No dobra fakt jest taki ze zajebiście całuje ale nie będę  się całować z kompletnie nie znanym mi chłopakiem. 
Mam szacunek do siebie. 

-Wiem ze pragniesz tego -pocałował mnie czułe - I tego

Złapał mi ją twarz i zlaczyl nasze usta w namiętnym pocałunku. 
Za nim zdążyłam zarejestrować sobie w głowie co się dzieje zjechał swoimi ustami na moja szyję. 

-Przestań- wyjąkałam

Annie wiedziała że sama nie dam rady wiec podeszła do nas i szarpnęła  głowę Justina. 

-Ej jak Marie mówi cie że masz przestać to przestajesz kapujesz? -krzyknęła. 
-Ty mała suko za kogo ty się masz?- wstał z rzucając mnie z kolan.

Patrzeli sobie w oczy z nienawiścią.
Musiałam ich rozdzielić bo inaczej zrobiłoby sie nie ciekawie. 

-Okey okey-krzyknęłam rozdzielając tą dwójkę- Spokój ma być. 

Justin usiadł a ja szepnęłam do Annie 


-Jedzmy do domu. 

Przytaknęła. 
Kiedy juz miałyśmy odejść on nie dawał za wygraną. 

-Ej tak bez pożegnania-powiedział przyciągając mnie do siebie. 

Ja z wielkim uśmiechem na ustach pocałowałam go w ucho i wyszeptałam.

-Zapomnij o mnie Bieber.-ucałowałam ponownie jego ucho. - Do nie zobaczenia Justin,

Wyrwałam się z jego uścisku i  poszłam za Annie.
Miałam nadzieje,że więcej go nie zobaczę.
Cóż jednak się pomyliłam....

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 2

Margaret .POV

Po chyba godzinnej przymiarce ubrań wybrałyśmy odpowiednie
Była godzina: 10.54
Miałyśmy sporo czasu.

-Idziemy na kawę?-zaproponowała Annie.
-Możemy iść.

Annie pobiegła do łazienki.
Czekałam na nią z 20 minut.

-Idziesz wkońcu czy nie?-krzyknęłam.
-Już wychodzę.

Znów czekałam.
Czasami jej mania wyglądania perfekcyjnie mnie wkurza.
Po 10 minutach wyszła.
Była ubrana w niebieską sukienke w kwiatki, czarne baletki a włosy opadały jej delikatnie na ramiona.
 
-Czekam i czekam na ciebie-złapałam ja za rękę- Chodźmy już.

Poszłyśmy do StarBucks'a

Annie poszła zamówić na kawę a ja poszłam zająć jakieś miejsce.
Kiedy kierowałam się do wolnego miejsca jakiś chłopak wpadł na mnie wylewając swój napój  akurat na mnie.
Miał postawione włosy,karmelowe oczy i nawet ładny uśmiech

-Uważaj jak idziesz- krzyknęłam a ten chłopak odwrócił się do mnie i powiedział.
-Tak  jest lepiej- uśmiechnął się łobuzersko.


Widać było cały mój dekolt.
Zapięłam kurtke i powiedziałam:

-Masz mnie przeprosić!-zarządzałam
-Za?
-Za oblanie mnie kawą imbecylu.
-Było warto -zaśmiał się- Widoki były nieziemskie.

Zamachnęłam się ,żeby go spoliczkować ale on złapał moja dłoń.

-Ej ej ej. -pogroził palcem- Powinnaś mi podziękowaća nie bić- zaśmiał się

Zamachnęłam sie druga rękom ale ta też złapał w swoje dłonie.
Pociągnął mnie do ściany ,która znajdowała się niedaleko za mną.

-Skarbie..
-Nie nazywaj mnie tak- wyszeptałam kiedy poczułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.

Annie zauważyła całą tą sytuację i podbiegła do nas.

-Spadaj koleś albo ci w tym pomogę- syknęła odpychając go ode mnie  

dziękuję Annie dziękuję

-I tak jeszcze się zobaczymy ,Shawty. -puścił mi oczko i odszedł.

-Co to było?- zapytała się patrząc na mnie wielkimi oczami.
-Żebym ja to wiedziała.-machnęłam rekom

Skierowałyśmy się do stolika .

-Prosze-poddała mi kubek- Twoja kawa.
-Dzięki.

Rozkoszowałam się smakiem swojej ulubionej  kawy.
Wyjęłam telefon i przeglądałam różne strony w internecie.
Kiedy już wypiłyśmy nasze napoje połaziłyśmy ''chwile'' po sklepach
Cóż ta nasza chwila zajęła nam sporo czasu haha.

Wróciłyśmy do domu ok 21/22.
Rzuciłyśmy nasze torby z zakupami w kąt.

-Ubieraj się Marie-rzuciła we mnie ubraniami- Zaraz przyjadą.
-Ugh tak mi się nie chce iść-zaśmiałam się.
-Nie ma odwrotu-powiedziała prawie wrzucając mnie do łazienki. - Ubieraj się -rozkazała i zamknęła drzwi.

Ubrałam się w miarę szybko ,nałożyłam makijaż i dołączyłam do niej.
Była już gotowa.
Wyglądałyśmy tak:

Ja: 
http://media1.onsugar.com/files/2013/04/15/6/192/1922153/45c09b5d843d76ac_166525566_10.xxxlarge/i/Ashley-Benson.jpg























Annie:

http://kentonmagazine.com/wp-content/uploads/2013/08/Lily-Collins-Valentino.jpg





















Tony i Mike przyjechali po nas. 
Dojechaliśmy do klubu Freedom w pól godziny.

~`No to zabawę czas zacząć! -zakrzyknęłam w głowie




Rozdział 1

Margaret .POV

-Wstawaj śpiochu. -krzyknęła rzucając we mnie poduszką.
-Cholera Annie-krzyknęłam przecierając oczy. 
-Chce ci przypomnieć,że jest siódma rano a ktoś- podkreśliła ostatnie słowo- Ma na siódmą trzydzieści do pracy
-Mam półgodziny- krzyknęłam i wstałam na równe nogi. 

Wzięłam byle jakie rzeczy i pognałam czym prędzej do łazienki. 
Szybki prysznic, ubranie się , ułożenie włosów i , makijaż zajęły mi podajże z dwadzieścia minut. 
Wybiegłam czym prędzej łapiąc skórzaną kurtkę. 

-Ej hola hola Marie. -krzyknęła Annie. 
-Co ?-syknęłam. 
-Może założyłabyś buty -zaśmiała się 

Spojrzalam w dół. 
Miałam różowe kapcie z uszami królika na nogach. 
Boże dobrze,że Annie to zauważyła. 
Szybko pozbyłam się kapci i założyłam czarne vansy.

-Cześć Marie. -krzyknęła kiedy ja już zamykałam drzwi. 

Annie mówi na mnie Marie już od 6 klasy podstawówki. 
Czasami mi się to podoba a czasami jest wkurzające. 

Wsiadłam do auta wyjęłam z torebki kluczyki i wyjechałam na trasę.
Jechałam w miarę szybko,żeby zdążyć

~`Cholera... Jeśli się spóźnię to szef mnie zabiję- myslałam. 

Zaparkowałam przed wielkim biurowcem. 

Pobiegłam szybko do windy i nacisnęłam guzik,żeby pojechała na ostatnie piętro. 
Kiedy drzwi się otworzyły krzyknęłam prawie się wywracając: 

-Jestem szefie, jestem.
-Margaret co ty tu robisz?-zapytał 
-Przecież pracuję tutaj -zaśmiałam się lekko.
-Masz wolne Margaret. Przecież mówiłem ci wczoraj. 
-Ż-Że co? 
-Przecież wszyscy z twojego działu mają wolne ,ponieważ wyrobiliście się z czasem i zrobiliście to oprogramowanie. 
-Czyli,że mam wolne? 
-Tak. 
-Do kiedy?-zapytałam ciekawa. 
-Jeśli spodoba im się wasza praca będziecie mieć rok płatnego urlopu. 
-Aż rok? krzyknęłam z dziwniona. 
-Tak rok.-uśmiechnął się szczerze. -Idz do domu i odpoczywaj Margaret. 
-Jejku dziękuję -pisknęłam i przytuliłam swojego szefa. 

Wróciłam do domu szczęśliwa z tego,że w końcu odpocznę i nie będę musiała wstawać wcześnie rano.

-Co ty taka szczęśliwa? -zapytała
-Mam rok wolnego od tej pracy. - opadłam na kanapę. 
-Trzeba to uczcić!-krzyknęła szczęśliwa. 
-A gdzie to tym razem pani idzie? 
-Ja ,Tobias, Tony, Mike , Maria i ty-wskazała na mnie palcem.- Idziemy do klubu ''Freedom'' 
-To nie jest przypadkiem klub  dla jakiś snobów? -zapytałam ciekawie. 
-Nie,nie nie-zaprzeczyła. - Tobias zna właściciela i on załatwi nam naszą własne miejsce VIP.-na jej twarzy gościł uśmiech zadowolonego pięciolatka. 
-Ja nie wiem czy chce tam iść.. 
-Oj zgód się Marie, zawsze siedzisz w domu- wydęła swoją dolną wargę- Poza tym powiedziałam już ,że przyjdziesz nie ma odwrotu.
-Ugh -jeknęłam- No dobra.
-YAY. Trzeba przygotować jakieś fajne ubrania - powiedziała odwracając się do szafy.

Obserwowałam jak wyjmuję rzeczy z szafy. 
Może Annie ma racje. 
Nie wychodziłam do żadnych klubów. 
Teraz kiedy mam już rok urlopu mogę zaszaleć