Wróciłyśmy do domu taksówką.
Gdyby nie to ze mieszkamy na parterze to zasnęłabym na schodach.
Gdyby nie to ze mieszkamy na parterze to zasnęłabym na schodach.
Kiedy otworzyłam drzwi pierwsze co rzuciło mi się w oczy to moje łóżko.
- Witaj mój przyjacielu , stęskniłam się. - krzyknęłam rzucając się na miękki materac.
Annie zaśmiała się po czym zamknęła drzwi za sobą i skierowała się do łazienki.
Moje oczy powoli się zamykały ale jednak nie dano mi zasnąć.
- Halo ? - wyszeptałam.
- Mówiłem, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Jezu daj mi spokój- jęknęłam kiedy zrozumiałam kto do mnie zadzwonił - Co ja ci takiego zrobiłam?
- Mówiłem, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Jezu daj mi spokój- jęknęłam kiedy zrozumiałam kto do mnie zadzwonił - Co ja ci takiego zrobiłam?
- Chce cię przeprosić za moje zachowanie. -powiedział z lekkim smutkiem w głosie. - Co ty na to żebyśmy spotkali się jutro w parku ?
Nie odzywając się przez minutę w końcu odważyłam mu odpowiedzieć.
- Niech będzie.
- Pasuje ci 15?
- Tak.
- Dziękuję że zgodziłaś się. - powiedział z radością słyszalną w głosie. - Śpij dobrze moja ślicznotko.
Poczułam jak mój żołądek zacisnąć się przez to jak mnie nazwał.
- T-tak - wyjąkałam- Do jutra
Czy ja kurwa oszalałam?!!!!
CO JA WYRABIAM?
Przecież on rzucił się na mnie i całował wbrew mojej woli...
Ale może on nie jest taki...
Ale może on nie jest taki...
Może powinnam dać mu szansę?
Cholera,chyba oszalałam.....
To chyba przez to ,że mój umysł nie działa jeszcze prawidłowo
Ugh pierdolić to.
- Kto dzwonił do ciebie Marie? - zapytał wychodząc z łazienki
- Nikt ważny. - wyszeptałam
- Czy czasem nie dzwonił ten właściciel tego klubu. Hmmm ? - zapytała ciekawie
- Nie. - skłamałam. - Przecież on nie ma mojego numeru.
- Czyżby?
- Annie przestań zadawać te gówniane pytania -syknęłam
- Martwię się po prostu i tyle.
Jej głos posmutniał.
- Widziałam co on wyprawiał. Nie chcę żeby zrobił ci jakaś krzywdę.
- I nie zrobi Ann. Teraz..- powiedziałam wstając z łóżka.
- Pozwól ,że udam się do łazienki.
Wzięłam swoją piżama i weszłam do łazienki.
Kiedy miałam położyć telefon na szafce przyszedł SMS.
Justin:
Wiem ,że pewnie już spisz Margaret albo obudziłem cie za co z góry przepraszam bo twoje cudowne niebieskie oczy nie mogą być spuchnięte przeze mnie.
Może ci się wydać to szalone bądź dziwne ale cieszę się jak małe dziecko na to jutrzejsze spotkanie.
Przyjadę po ciebie trochę wcześniej. ;)
Śpij dobrze skarbie.
I do jutra śliczna.
Ja:
Nie spałam Justin.
Jestem w łazience idę pod prysznic haha ;D
Jesteś bardzo miły :)
Ja tez cieszę się na to spotkanie.
Choć troszeczkę ci nie ufam.
Ale uważam że to tylko na pierwszy rzut oka jesteś taki jaki byłeś dzisiaj.
Bardzo chce poznać ciebie.
Nie Justina Biebera wielkiego szefa najlepszego klubu tylko twoja prawdziwa twarz.
Dobrze. Podam Ci mój adres : breakstreet 3/8. Będę na ciebie czekać.
Ty też śpij dobrze. :)
Wysłałam i położyłam telefon na szafce.
Zdjęłam wszystkie brudne ubrania i wrzuciłam do kosza na brudy.
Weszłam do kabiny.
Rozluźniłam się kiedy ciepłe krople wody spływały po moim ciele.
Po relaksującej kąpieli założyłam bieliznę i piżamę.
Dostałam kolejnego SMSa.
Justin:
Cholera szkoda ze nie ma mnie w tej łazience. Jesteś taka kurwa seksowna z ubraniami to co dopiero bez.. :o
Ja:
Hahahaha peszek skarbie ;p
Zaśmiałam się pod nosem złapałam telefon i wyszłam z łazienki.
Annie już spala.
Skierowałam się do swojego łóżka.
Telefon zaczął wibrować mi w dłoni.
Spojrzałam na wyświetlacz.
Justin:
Skarbie...
Wyjdź na zewnątrz.
Zdziwił mnie ten SMS ale zrobiłam to co napisał.
Kiedy wyszłam usłyszałam warkot motocykla.
- Hejka Margaret. - powiedział zbliżając się do mnie.
- Mieliśmy spotkać się dopiero jutro. - stwierdziłam.
- Przecież już jest jutro. Jest druga godzina.
- Ale w nocy Justin. - zaśmiałam się
- Zawsze jest czas żeby się spotkać. To jak ? - zapytał poddając mi kask który trzymał za plecami.
Patrzyłam to na kask to na niego.
- A co mi tam. - Stwierdziłam. - No to jedziemy
Zabrałam kask i usiadłam na motocykl.
Sekundę późnej dołączył do mnie Justin
- Trzymaj się mocno.
- To nie jest pierwszą moja przejażdżka wiec nie musisz się martwić.
Mogłam sobie wyobrazić jak uśmiecha się teraz pod nosem.
Motocykl wydał z siebie kilka warknięć i już znajdował się na drodze.
Moja głupota wzięła górę.
Puściłam się rękoma i zaczęłam się drzeć.
Trzymałam równowagę dzięki nogą zaciśniętym wokół pasa Biebera.
- Skarbie trzymaj te ręce na swoim miejscu . - zaśmiał się
Położyłam je znów na pasie chłopaka.
Zatrzymaliśmy się przy dość ładnym drewnianym domku.
- Co my tu robimy ?
- Chodź. - powiedział łapiąc moja dłoń.
- Ej ej ej. - Wyrwałam się z jego uścisku. - Gdzie idziemy?
Nie odpowiedział tylko złapał mnie i przerzucił przez ramię.
- Idioto wypuść mnie! - krzyknęłam- Będę krzyczeć.
- Już to robisz.
- Puść mnie - krzyknęłam głośniej bijąc go po plecach.
- Skoro nalegasz.
Puścił moje nogi przez co wylądowałam na ziemi.
- Ałć- syknęłam.
Moja cała złość przeszła kiedy zobaczyłam pięknie wypełnione gwiazdami niebo.
- Jak tutaj cudownie.-wyszeptałam.
- Zawsze przychodziłem tutaj z mamą.
- Już nie przychodzicie w to miejsce? -zapytałam ciekawie.
- Po jej śmierci nie chciałem tutaj przychodzić,ponieważ to miejsce bardzo przypomina mi te wszystkie chwile, kiedy miałem doła, Zabierała mnie tutaj abym o wszystkim zapomniał. Była i jest dla mnie wszystkim. Po jej śmierci znienawidziłem to miejsce ale..... trzeba iść dalej jak to mi zawsze mówiła. Wiem,że nie chciałaby ,żebym się zamartwiał ale zawsze bedę się tym zamartwiał... Bo gdyby nie ja prawdopodobnie jeszcze by żyła...-wyszeptał ostatnie zdanie.
Osłupiałam.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Może opowiesz mi coś o sobie.-powiedział siadając obok mnie.
- Nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
- Powiedz mi wszystko. Od narodzin do teraz-zaśmiał się lekko -Chce wiedzieć o tobie wszystko
Zaśmiałam się.
- Jestem Margaret Isabella Groves urodzona 14 lutego 1995 roku.
Moje ulubione kolory to róż,fiolet, błękit i czerń.
Gdy miałam piętnaście lat mój tata umarł a moja mama uciekła ode mnie.
Tak po prostu zniknęła.
Zostawiła mnie.
Mieszkałam przez kilka lat u cioci i wujka.
Ciocia nie wiedziała o mroczniejszej stronie jej męża.
Ja niestety się dowiedziałam.
Widziałam jak tnie człowieka przekłutego do ściany piłą łańcuchową.
Powiedział,że jesli komuś powiem to co widziałam zrobi to samo ze mną.
Wystraszyłam się i uciekłam.
Udało mi się uciec ale nie na długo.
Wujek znalazł mnie i ukarał za moja ucieczkę.
Zamknął mnie w szafie na parę tygodni bez picia ani jedzenia.
Żyłam w ciągłym strachu przez parę ładnych lat ale w końcu poszłam na studia z Annie.
Teraz mam pracę przyjaciół i całkiem dobre życie.
Ale nadal się boję.
Boję się tego,że ten dupek mnie szuka by znów zamknąć mnie w tej pierdolonej szafie.
Zapadła cisza.
- No-klasnęłam w dłonie- To cała moja historia. Powiedz teraz swoją.
Zaśmiał się.
- Moja historia nie jest zbyt ciekawa Bella.
- Będziesz do mnie tak mówił? -zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Tylko jeśli tego chcesz skarbie.
Popatrzeliśmy na siebie.
- Więc. Powiesz czy nie?-wyszeptałam
- Jesteś taka uparta. -powiedział łapiąc mój policzek.- Dobrze opowiem ci wszystko.
- Okey to mów.-uśmiechnęłam się.
- Jestem Justin Drew Bieber.
Mam młodsze rodzeństwo
Pochodzę z małego kanadyjskiego miasteczka - Stratford.
Spędziłem tam 14 lat później przeprowadziliśmy się do Kaliforni.
Moi rodzice założyli klub.
Nazwa wzięła się od nazwiska lekarza ,który był przy mamie kiedy mnie rodziła.
Zawsze uważałem ,że to skąd wzięła się ta nazwa było zmyślone.
Ale zawsze mówili mi ,że to prawda
Na początku wszystko wyglądało jak w typowych serialach obyczajowych.
Klub szybko się rozwinął, ja chodziłem do szkoły uczyłem sie itp.
Ale wszystko się zmieniło kiedy w wieku szesnastu lat dołączyłem do gangu.
Wiesz jak to w gangu, problemy,kłótnie zabijanie i takie tam.
Ale największe piekło przeżyłem gdy zakochałem się w April.
Poznałem ją kiedy miałem rabować magazyn z bronią.
Stała na przystanku.
Zupełnie zapomniałem po co ja tam przyszedłem.
Zagadałem do niej i tak sie to zaczęło ale...
Pozniej kiedy została moją dziewczyną...
Została porwana.
Nie udało mi sie jej uratować.
Została pobita i zgwałcona na moich oczach..
Przerwał a w kącikach jego oczu można było dostrzec łzy.
-Wtedy postanowiłem odejść ale...
Oni zaczęli mi grozić,że jeśli nie zostanę zabiją całą moją rodzinę a ja będę musiał się na to patrzeć.
Bałem się.
Miałem tylko szesnaście lat.
- Justin...
- Chciałem ja uratować..... Ale te cholerne chuje ....
- Justin. -przytuliłam go - Już nic nie mów.
Nasze oczy spotkały się.
-Bella... - wyszeptał.
-Co? - wyjąkałam
Nasze usta połączyły się w magicznym pocałunku.
~Cholera cholera Margaret przerwij to . - pomyślałam
Jednak nie potrafiłam tego przerwać.
Jego pocałunki były takie pełne pasji i namiętności.
Smakował jak malina z nutka papierosów.
Dziwne ale pyszne połączenie.
- Justin. - wyjąkałam.
Jednak nie sluchal.
jego pocałunki stały się pewniejsze.
Wyrwałam głowę z jego uścisku i powiedziałam.
- Bo zaraz będziesz chciał się piepszyc na tej trawie.
- Ja bym tam nie narzekał Shawty.
Mlusnal mój policzek.
- To co odwioze cie juz hm?
- Jestem bardo zmęczona.- ziewnelam lekko.
- No to chodz. - powiedział otrzymując swoje skórzane spodnie. - Jedziemy.
Ugh pierdolić to.
- Kto dzwonił do ciebie Marie? - zapytał wychodząc z łazienki
- Nikt ważny. - wyszeptałam
- Czy czasem nie dzwonił ten właściciel tego klubu. Hmmm ? - zapytała ciekawie
- Nie. - skłamałam. - Przecież on nie ma mojego numeru.
- Czyżby?
- Annie przestań zadawać te gówniane pytania -syknęłam
- Martwię się po prostu i tyle.
Jej głos posmutniał.
- Widziałam co on wyprawiał. Nie chcę żeby zrobił ci jakaś krzywdę.
- I nie zrobi Ann. Teraz..- powiedziałam wstając z łóżka.
- Pozwól ,że udam się do łazienki.
Wzięłam swoją piżama i weszłam do łazienki.
Kiedy miałam położyć telefon na szafce przyszedł SMS.
Justin:
Wiem ,że pewnie już spisz Margaret albo obudziłem cie za co z góry przepraszam bo twoje cudowne niebieskie oczy nie mogą być spuchnięte przeze mnie.
Może ci się wydać to szalone bądź dziwne ale cieszę się jak małe dziecko na to jutrzejsze spotkanie.
Przyjadę po ciebie trochę wcześniej. ;)
Śpij dobrze skarbie.
I do jutra śliczna.
Ja:
Nie spałam Justin.
Jestem w łazience idę pod prysznic haha ;D
Jesteś bardzo miły :)
Ja tez cieszę się na to spotkanie.
Choć troszeczkę ci nie ufam.
Ale uważam że to tylko na pierwszy rzut oka jesteś taki jaki byłeś dzisiaj.
Bardzo chce poznać ciebie.
Nie Justina Biebera wielkiego szefa najlepszego klubu tylko twoja prawdziwa twarz.
Dobrze. Podam Ci mój adres : breakstreet 3/8. Będę na ciebie czekać.
Ty też śpij dobrze. :)
Wysłałam i położyłam telefon na szafce.
Zdjęłam wszystkie brudne ubrania i wrzuciłam do kosza na brudy.
Weszłam do kabiny.
Rozluźniłam się kiedy ciepłe krople wody spływały po moim ciele.
Po relaksującej kąpieli założyłam bieliznę i piżamę.
Dostałam kolejnego SMSa.
Justin:
Cholera szkoda ze nie ma mnie w tej łazience. Jesteś taka kurwa seksowna z ubraniami to co dopiero bez.. :o
Ja:
Hahahaha peszek skarbie ;p
Zaśmiałam się pod nosem złapałam telefon i wyszłam z łazienki.
Annie już spala.
Skierowałam się do swojego łóżka.
Telefon zaczął wibrować mi w dłoni.
Spojrzałam na wyświetlacz.
Justin:
Skarbie...
Wyjdź na zewnątrz.
Zdziwił mnie ten SMS ale zrobiłam to co napisał.
Kiedy wyszłam usłyszałam warkot motocykla.
- Hejka Margaret. - powiedział zbliżając się do mnie.
- Mieliśmy spotkać się dopiero jutro. - stwierdziłam.
- Przecież już jest jutro. Jest druga godzina.
- Ale w nocy Justin. - zaśmiałam się
- Zawsze jest czas żeby się spotkać. To jak ? - zapytał poddając mi kask który trzymał za plecami.
Patrzyłam to na kask to na niego.
- A co mi tam. - Stwierdziłam. - No to jedziemy
Zabrałam kask i usiadłam na motocykl.
Sekundę późnej dołączył do mnie Justin
- Trzymaj się mocno.
- To nie jest pierwszą moja przejażdżka wiec nie musisz się martwić.
Mogłam sobie wyobrazić jak uśmiecha się teraz pod nosem.
Motocykl wydał z siebie kilka warknięć i już znajdował się na drodze.
Moja głupota wzięła górę.
Puściłam się rękoma i zaczęłam się drzeć.
Trzymałam równowagę dzięki nogą zaciśniętym wokół pasa Biebera.
- Skarbie trzymaj te ręce na swoim miejscu . - zaśmiał się
Położyłam je znów na pasie chłopaka.
Zatrzymaliśmy się przy dość ładnym drewnianym domku.
- Co my tu robimy ?
- Chodź. - powiedział łapiąc moja dłoń.
- Ej ej ej. - Wyrwałam się z jego uścisku. - Gdzie idziemy?
Nie odpowiedział tylko złapał mnie i przerzucił przez ramię.
- Idioto wypuść mnie! - krzyknęłam- Będę krzyczeć.
- Już to robisz.
- Puść mnie - krzyknęłam głośniej bijąc go po plecach.
- Skoro nalegasz.
Puścił moje nogi przez co wylądowałam na ziemi.
- Ałć- syknęłam.
Moja cała złość przeszła kiedy zobaczyłam pięknie wypełnione gwiazdami niebo.
- Jak tutaj cudownie.-wyszeptałam.
- Zawsze przychodziłem tutaj z mamą.
- Już nie przychodzicie w to miejsce? -zapytałam ciekawie.
- Po jej śmierci nie chciałem tutaj przychodzić,ponieważ to miejsce bardzo przypomina mi te wszystkie chwile, kiedy miałem doła, Zabierała mnie tutaj abym o wszystkim zapomniał. Była i jest dla mnie wszystkim. Po jej śmierci znienawidziłem to miejsce ale..... trzeba iść dalej jak to mi zawsze mówiła. Wiem,że nie chciałaby ,żebym się zamartwiał ale zawsze bedę się tym zamartwiał... Bo gdyby nie ja prawdopodobnie jeszcze by żyła...-wyszeptał ostatnie zdanie.
Osłupiałam.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Może opowiesz mi coś o sobie.-powiedział siadając obok mnie.
- Nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
- Powiedz mi wszystko. Od narodzin do teraz-zaśmiał się lekko -Chce wiedzieć o tobie wszystko
Zaśmiałam się.
- Jestem Margaret Isabella Groves urodzona 14 lutego 1995 roku.
Moje ulubione kolory to róż,fiolet, błękit i czerń.
Gdy miałam piętnaście lat mój tata umarł a moja mama uciekła ode mnie.
Tak po prostu zniknęła.
Zostawiła mnie.
Mieszkałam przez kilka lat u cioci i wujka.
Ciocia nie wiedziała o mroczniejszej stronie jej męża.
Ja niestety się dowiedziałam.
Widziałam jak tnie człowieka przekłutego do ściany piłą łańcuchową.
Powiedział,że jesli komuś powiem to co widziałam zrobi to samo ze mną.
Wystraszyłam się i uciekłam.
Udało mi się uciec ale nie na długo.
Wujek znalazł mnie i ukarał za moja ucieczkę.
Zamknął mnie w szafie na parę tygodni bez picia ani jedzenia.
Żyłam w ciągłym strachu przez parę ładnych lat ale w końcu poszłam na studia z Annie.
Teraz mam pracę przyjaciół i całkiem dobre życie.
Ale nadal się boję.
Boję się tego,że ten dupek mnie szuka by znów zamknąć mnie w tej pierdolonej szafie.
Zapadła cisza.
- No-klasnęłam w dłonie- To cała moja historia. Powiedz teraz swoją.
Zaśmiał się.
- Moja historia nie jest zbyt ciekawa Bella.
- Będziesz do mnie tak mówił? -zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Tylko jeśli tego chcesz skarbie.
Popatrzeliśmy na siebie.
- Więc. Powiesz czy nie?-wyszeptałam
- Jesteś taka uparta. -powiedział łapiąc mój policzek.- Dobrze opowiem ci wszystko.
- Okey to mów.-uśmiechnęłam się.
- Jestem Justin Drew Bieber.
Mam młodsze rodzeństwo
Pochodzę z małego kanadyjskiego miasteczka - Stratford.
Spędziłem tam 14 lat później przeprowadziliśmy się do Kaliforni.
Moi rodzice założyli klub.
Nazwa wzięła się od nazwiska lekarza ,który był przy mamie kiedy mnie rodziła.
Zawsze uważałem ,że to skąd wzięła się ta nazwa było zmyślone.
Ale zawsze mówili mi ,że to prawda
Na początku wszystko wyglądało jak w typowych serialach obyczajowych.
Klub szybko się rozwinął, ja chodziłem do szkoły uczyłem sie itp.
Ale wszystko się zmieniło kiedy w wieku szesnastu lat dołączyłem do gangu.
Wiesz jak to w gangu, problemy,kłótnie zabijanie i takie tam.
Ale największe piekło przeżyłem gdy zakochałem się w April.
Poznałem ją kiedy miałem rabować magazyn z bronią.
Stała na przystanku.
Zupełnie zapomniałem po co ja tam przyszedłem.
Zagadałem do niej i tak sie to zaczęło ale...
Pozniej kiedy została moją dziewczyną...
Została porwana.
Nie udało mi sie jej uratować.
Została pobita i zgwałcona na moich oczach..
Przerwał a w kącikach jego oczu można było dostrzec łzy.
-Wtedy postanowiłem odejść ale...
Oni zaczęli mi grozić,że jeśli nie zostanę zabiją całą moją rodzinę a ja będę musiał się na to patrzeć.
Bałem się.
Miałem tylko szesnaście lat.
- Justin...
- Chciałem ja uratować..... Ale te cholerne chuje ....
- Justin. -przytuliłam go - Już nic nie mów.
Nasze oczy spotkały się.
-Bella... - wyszeptał.
-Co? - wyjąkałam
Nasze usta połączyły się w magicznym pocałunku.
~Cholera cholera Margaret przerwij to . - pomyślałam
Jednak nie potrafiłam tego przerwać.
Jego pocałunki były takie pełne pasji i namiętności.
Smakował jak malina z nutka papierosów.
Dziwne ale pyszne połączenie.
- Justin. - wyjąkałam.
Jednak nie sluchal.
jego pocałunki stały się pewniejsze.
Wyrwałam głowę z jego uścisku i powiedziałam.
- Bo zaraz będziesz chciał się piepszyc na tej trawie.
- Ja bym tam nie narzekał Shawty.
Mlusnal mój policzek.
- To co odwioze cie juz hm?
- Jestem bardo zmęczona.- ziewnelam lekko.
- No to chodz. - powiedział otrzymując swoje skórzane spodnie. - Jedziemy.